poniedziałek, 16 grudnia 2013

`Angels Do Not Die Yet` rozdział. 3

Rozdział na drugim blogu, również zawitał: http://thepastalwayscomesbackx3.blogspot.com/
UWAGA. Aby wiedzieć, kiedy i o której pojawi się kolejny rozdział, zajrzyj do zakładki 'Rozdziały'.

_____________________

Jesteś gruba.

Masz małe cycki. 
Ale brzydki nos. 
Wyglądasz jak down. 
A Ciebie to ze śmietnika wytrzasnęli? 
Nie ubieraj takich obcisłych rzeczy, bo tłuszcz Ci się wylewa. 
Masz tłuste i obrzydliwe włosy.
Jesteś brzydka.
Grube nogi. 
Dziwne oczy.
Płaska, jak decha.
Krzywy ryj.

Zasłoniłam rękoma uszy, starając się zagłuszyć dźwięki w mojej głowie. Z nogami podkurczonymi, kołysałam się w tylko sobie znanym rytmie. Cicho chlipałam w kącie mojego pokoju, błagając, aby to się już skończyło.
Twoi rodzice nigdy Cię nie kochali. Nigdy..Nigdy..
To ostatnie było zdecydowanie poniżej pasa, przez co wstałam, miotając się po pokoju i wrzeszcząc. W szale, zrzuciłam wazę stojącą na szafie i wpadając do łazienki, roztrzaskałam pięścią lustro. Obserwowałam, jakby w zwolnionym tempie, odlatują kawałki szkła i ranią mój nadgarstek i kawałek policzka na twarzy,  jednak ten ból nie równał się z bólem psychicznym, jaki przechodziłam. Słyszałam, jak ktoś głośno dyszy, ale musiało minąć kilka sekund, abym zrozumiała, że to ja. Do pokoju wparował chłopak, wywalając drzwi i w szoku obserwując skutki mojego napadu. Bez wahania wszedł do łazienki, zastając mnie pokrwawioną, zapłakaną i zdyszaną przed rozbitym na milion kawałeczków lustrem. Jęczałam, spoglądając na nadgarstki i w małym szkiełku, oglądając ranę, dość głęboką na policzku. Szatyn próbował ogarnąć wzrokiem, co się dzieje, aż wreszcie jego oczy odnalazły moją osobę.
- Boże.. Angelika.. - jęknął przerażony, szybko sprzątając kawałki szkła i wyrzucając je, jak najszybciej. W tym samym czasie, wydając z siebie ciche łkanie, zjechałam po ścianie w toalecie, dając swobodny spływ krwi po ręce i twarzy. Wciąż głośno oddychałam, czując, jak serce niemożliwie nierówno pracuje. Głowę przechyliłam na bok, czując niewyobrażalną ulgę, bo głosy przestały się odzywać w głębi umysłu i teraz panowała tylko cisza. Nie byłam jeszcze w rzeczywistym świecie, sądząc po tym, jak mój wzrok utkwił w jednym miejscu na ścianie, a klatka piersiowa nie regularnie poruszała się pod wpływem oddychania. Odpłynęłam, chodź wciąż miałam otwarte oczy. Wszystko wokół mnie wirowało, jakbym znajdowała się na karuzeli.

Justin's POV.
- Angelika? - zapytałem niepewnie, podchodząc do niej, siedzącej na ziemi w toalecie. Odpowiedziała mi cisza i jej nierówny oddech. Spojrzałem krzywo na jej ranę na ręce i policzku. Wciąż krwawiły, więc nie tracąc czasu i nie wiele myśląc, podszedłem bliżej dziewczyny, ujmując jej małe, delikatne i lekkie ciało. Oplotłem ją wokół swoich rąk i uniosłem ostrożnie. Skrzywiłem się widząc, że nawet nie reaguje. Już lepsze by było, gdyby zaczęła się wyrywać. Wiedziałbym, że jest w porządku. Jednak ona milczała, jakby znajdowała się gdzieś indziej. Była tak lekka, jak dziesięcioletnie dziecko, co bardzo mnie zaniepokoiło. Zbyt lekka. Robiąc delikatne kroki, aby nie wywołać u niej kolejnego ataku, udałem się w kierunku jej łóżka i ostrożnie ułożyłem ją w pozycji siedzącej. Pod jej plecy wsadziłem poduszkę, aby mogła się oprzeć. Spojrzałem w jej oczy, które utkwiły w jakimś nieznanym mi punkcie i ciężko westchnąłem, biorąc głęboki wdech. Schyliłem się, szukając w jej komodzie apteczki. Nie trwało to długo, bo była niemal na wierzchu.
Ostrożnie siadając, otworzyłem ją, rozkładając na pościeli wszystkie potrzebne mi rzeczy. Wyciągnąłem wacik, bandaże i wodę utlenioną. Pokropiłem watę, próbując złapać jakikolwiek kontakt z dziewczyną.
- Angel.. - szepnąłem cicho, starając się spokojnym głosem do niej dotrzeć. - Angel, to troszkę zaboli, dobra?
Nie spodziewałem się od niej odpowiedzi, dlatego bez zbędnych ceregieli i najdelikatniej, jak mogłem przyłożyłem do jej rany na ręce, watę. Syknęła, mrugając kilka razy, za co dziękowałem Bogu, bo bałem się, że wciąż jej tu ze mną nie ma.
Odwróciłem na drugą stronę okład i wolnym ruchem, przyłożyłem do jej policzka. Rozwarła lekko usta, cicho jęcząc i kładąc swoją gładką dłoń na moją oraz kierunkując oczy na mnie. Posłałem jej niepewny uśmiech, przez co odwróciła szybko wzrok z mojej postaci, ale nie odsunęła dłoni. Starając się jej nie stresować, starłem chusteczką ostatki krwi z jej ręki i policzka. Na sam koniec, sprawnym ruchem owinąłem bandażem jej rękę, a ranę na policzku zakleiłem plastrem.
- Wszystko już w porządku. - szepnąłem uspokajająco, gdy zamrugała kilka razy, jakby bojąc się wracać do rzeczywistości.
- Już jest dobrze, Angel.. Już dobrze..
***
Angelika's POV.
Siedziałam od około dwóch godzin na łóżku nic nie robiąc i wpatrując się w bandaż na ręce.
Opatrzył Cię.
Moje usta ściągnęły się w wąską linię.
Zaopiekował się Tobą. Przejechałam palcem po policzku, czując szorstki materiał plastra.
To wszystko wydarzyło się naprawdę.
Chłopak dawno temu wyszedł, jednak obiecał, że wróci i odwoła wszystkie dzisiejsze moje zajęcia. Byłam mu za to ogromnie wdzięczna, bo wiedziałam, że dzisiaj po prostu nie mogłam. Mimo, że cały czas uważałam, że jest to idiota, który tylko zgrywa takiego dobrego chłopca, byłam mu wdzięczna, za to co zrobił.
Został przy mnie i dopilnował, abym się uspokoiła. Wypuściłam oddech, nie zdając sobie nawet sprawy, że go wstrzymywałam. Przejechałam palcami nie skaleczonej ręki po włosach i przymknęłam powieki.
Takie zachowanie powtarza się u mnie co jakiś czas, jednak nigdy nie byłam w takim szale. Przełknęłam głośno ślinę. Czując swobodną samotność, od niepamiętnego czasu wypuściłam z siebie wszystkie emocje, czując łzy pod powiekami. Nie chciałam ich zatrzymywać, dlatego już po chwili słona woda spływała po mojej twarzy.
Wiedziałam, że to wszystko co mówi mi mój umysł, jest prawdą i dlatego chciałam uchronić się przed jeszcze gorszym stanem, który i tak już jest zły. Pociągnęłam nosem, czując zbierającą się we mnie frustrację. Coraz częściej zadawałam sobie jedno pytanie:
Dlaczego?
Dlaczego muszę cierpieć? 
Wstałam, podtrzymując się ściany. Dlaczego to mnie rodzice porzucili? Oddychałam coraz głębiej, wiedząc, że tracę panowanie nad sobą. Dlaczego to mnie wyzywali? Zakryłam twarz, włosami, krzycząc z frustracji i pozwalając łzom po raz kolejny wydostać się z moich oczu. Po co żyję?!
Zrobiłam krok w tył, uderzając pięścią w ścianę i powodując niewyobrażalny ból i sprawiając, że moje knykcie zbielały. Ściana lekko zawibrowała, gdy wymierzyłam kolejny cios, tym razem poranioną ręką. Jęknęłam z bólu, starając się jakoś nie zwracać na niego uwagi. Poczułam parę rąk, oplatających moje ciało i odsuwających mnie od ściany.
- Puść mnie.. Puść mnie do cholery.. - wyjęczałam, bezsilnie gdy chłopak tylko mocniej zacisnął ręce na moim brzuchu.
- Shh.. Wszystko w porządku, Angel.. - szepnął kojąco, zaciskając palce na mojej talii i kładąc głowę w zagłębieniu mojej szyi. Wypuściłam powietrze z ust, czując, jak moje ciało sztywnieje pod dotykiem chłopaka. Szeptał cicho w moją szyję, słowa typu "jest dobrze", "jestem tutaj, nie odejdę, okej?" Przymknęłam powieki, dając mojemu ciału zwiotczeć i dając chłopakowi mnie podtrzymywać. Nie byłam w stanie krzyczeć, co dopiero się wyrywać. Oddychałam w rytmie Justina, tym sposobem doprowadzając się do uspokojenia. Wreszcie, gdy stwierdził, że już czas, podprowadził mnie do łóżka i ułożył na nim z powrotem. Chwycił moje dłonie w swoje i przyglądał się z uwagą moim knykciom.
- Mogłaś złamać te kości. - szepnął zatroskany, a ja odwróciłam wzrok, patrząc na sufit.
Zapadła między nami grobowa cisza, a szatyn mocniej zacisnął nasze dłonie.
- Angel, wiem, że nie chcesz o tym rozmawiać. Daję Ci spokój, dobrze? Tylko nie rób sobie krzywdy. - starał się mówić cicho i wolno, wypalając w mojej twarzy dziurę, swoim wzrokiem. Mrugnęłam lekko, zgadzając się na jego słowa, a on wstał kierując się do drzwi. Chwycił za klamkę, a ja podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Justin? - wychrypiałam.
Odwrócił głowę zdziwiony w moją stronę.
- Dziękuję.
***
Justin's POV.
Po wyjściu z jej pokoju, dalej miałem otwarte usta i nie wierzyłem własnym uszom.
Czy ona się odezwała i.. Podziękowała mi? 
W duchu modliłem się, aby to była prawda, więc wyszedłem na korytarz, usiąść i uspokoić swoje myśli.
- Co tam się działo? Słyszałam uderzenia. - Zza rogu wyłoniła się postać Jade, trzymającej jakąś teczkę z dokumentami. Wsunąłem palce w włosy, lekko ciągnąć za ich końce. Uniosła brwi w zaciekawieniu.
- Angelika miała atak. - wymruczałem najciszej, jak się dało.
- Co? - pochyliła się bliżej mnie, aby usłyszeć.
- Angel miała jakiś atak złości! - krzyknąłem, zaraz zakrywając ręką usta. Bałem się, że mogła to usłyszeć. Jade usiadła obok mnie zaniepokojona.
- Jak to?
- Nie wiem. Roztrzaskała lustro i poraniła sobie ręce, oraz twarz.
Jade wydała z siebie cichy pomruk niezadowolenia.
- I nie odkryłeś, dlaczeego?
- Jade, ona jest tu dopiero trzy dni. Przecież nic z niej nie wyciągnę teraz, gdy dopiero oswaja się z sytuacją. Dobrze o tym wiesz, że takie leczenia trwają nawet kilkanaście lat. - uniosłem ton, paraliżując ją wzrokiem. Wstałem, jęcząc.
- Musisz się dowiedzieć. Co jeśli kiedyś się przez taki napad zabije?
- Robię co w mojej mocy, okej? Nie jestem superbohaterem, żeby być wszędzie i wiedzieć wszystko. Staram się. Angelika jest naprawdę zamknięta. - Zacisnąłem usta w cienką linię, spoglądając na moją ciocię.
- Okej. Niech tak będzie. Ale jeśli się dowiesz, musisz mi zaraz dostarczyć informację, rozumiesz?
Kiwnąłem głową na znak potwierdzenia. Czerwonowłosa wstała, idąc do sali rehabilitacyjnej, znajdującej się kilka metrów dalej.
- Odwołałem jej dzisiaj zajęcia. Musi odpocząć.
- Dobrze. Ale od jutra, musi już zacząć. Nie możemy z tym zwlekać. Wiesz, jakie jest szefostwo.. A i.. Justin.. rodzice byliby z Ciebie dumni. - ostatnie zdanie wyszeptała z niepewnością i wahaniem. Odwróciła się i pomaszerowała w swoją stronę. Na korytarzu można było usłyszeć stukot jej butów o kamienną podłogę.
Przymknąłem powieki, starając się te słowa od siebie odrzucić.
Nie obchodzi mnie to.
____________
Poznajemy trochę bardziej bohaterów. Jak Wam się podoba? : ) Mam nadzieję, że będzie Was coraz więcej. Dziękuję za każdy komentarz i wyświetlenie.  Dla Was klik, a dla mnie uśmiech do końca dnia. : ) 

10 komentarzy:

  1. Justin jest taki AWWW... chcę mieć takiego opiekuna <333, a co do opowiadania to świetne czekam na nn <3333

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział;) jestem bardzo ciekawa o co chodzi z rodzicami Justina czekam na następny <3
    @Agnes5542

    OdpowiedzUsuń
  3. Pojde do psychiatryka, a Justin sie bedzie mna opiekowal <3 /Angelika

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny ;) Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  5. cudo <3 czekam na nn <3 @YoBelieberPL

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny rozdział.♥
    Podoba mi się jej przezwisko :Angel♥.Już zaczynam uwielbiać to opowiadanie nie wiem dlaczego albo lubię czytać o takich rzeczach.Ciekawi o co chodzi z rodzicami Justina.
    Czekam na następny.♥
    @weramichalak

    OdpowiedzUsuń
  7. Omg... to jest takie cudowne *.* normalnie az moglabym wyladowac w pstchiatryku dla takiego opiekuna <3

    OdpowiedzUsuń
  8. B-O-S-K-I-E

    Kocham to opowiadanie <3<3<3<3<3<3

    Anana

    OdpowiedzUsuń
  9. cudowny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń