środa, 25 grudnia 2013

`Angels Do Not Die Yet` rozdział. 4

Z okazji świąt Bożego Narodzenia, życzę Wam, szczęścia rodzinnego, najlepszych ocen, smacznych potraw na stołach, zajebistych prezentów i dużo, dużo miłości! :) _

Angelika's POV.

- Niech każdy powie, co czuje. Jestem tutaj, żeby Was wysłuchać. - Diana, trzydziestoletni wolontariuszka, prowadząca zajęcia w ośrodku, posłała mi ciepły uśmiech. Siedzieliśmy wszyscy nakrzesłach w kółku i "rozmawialiśmy". Jak jakieś dzieci.
W sali siedział ten chłopak, którego kiedyś potrąciłam na korytarzu i zdawało się, że nie był tu obecny duchem. Cały czas się wiercił i spoglądał w różne strony. Było paru innych, których nie kojarzę i dziewczyna, która przykuła moją uwagę. Nazywa się Lana i jest tu już od pięciu lat. Co musiała zrobić, żeby tak długo tu siedzieć? Wyglądała na jakoś małą zainteresowaną. Wywróciłam pomału oczami, gdy każdy z uczestników, chwalił się swoimi uczuciami.
- Złość.
- Bezsilność.
- Niepokój.
- Smutek.
- Depresje.
- Rozdrażnienie.
- Frustrację.
- Szczęście. - odparła Lana, bez koniecznego zastanowienia, przez co zwróciła na siebie mój wzrok. Pokiwała głową, jakby to była najnormalniejsza rzeczy w ośrodku psychiatrycznym.
- Rozumiem.. - Diana zapisywała po kolej na kartce wszystkie słowa, aż wreszcie kolejka zatrzymała się na mnie. Czułam, że za mną stoi Justin i czeka, aż się odezwę. Wszyscy pomocnicy tu byli. Gdyby było coś nie tak, czy po coś tam.
- A Ty? Angelika? Co czujesz? - czułam na sobie wiercące w mojej skórze, spojrzenia. Wydawało mi się, że każda para oczu, parzy moją część ciała. Przygryzłam wargę, wzruszając ramionami.
- Nic.
W pokoju wzrosło napięcie, czułam, jak gęstnieje atmosfera, ale jakoś specjalnie nie miałam zamiaru zmieniać zdania.
- Musisz coś przecież czuć. - Diana nalegała, posyłając mi pełne ciepła spojrzenie, ale nie odpowiadałam. Cisza wypełniała całe pomieszczenie i sprawiała, że w moim gardle ugrzęzła gula.
- Okej.. - wolontariuszka mruknęła jakby sama do siebie, zapisując również "nic".
Następnie wstała, szepcząc coś do swojego współpracownika. - Dobrze, moi kochani. Na dzisiaj to wszystko. Widzimy się ponownie, za kilka dni. Do zobaczenia. - jej głos brzmiał zbyt wesoło, dlatego zmarszczyłam brwi i cofnęłam się kilka kroków, idąc w stronę wyjścia. Kroku dotrzymał mi Justin, który ani na chwilę nie spuszczał ze mnie wzroku. Szliśmy ramię w ramię, nie odzywając się.
- To prawda? - zapytał niepewnie, spoglądając na swoje buty.
- Co?
- Że nic nie czujesz?
- Tak. - odparłam, wzruszając ramionami. Nie.
- A więc.. Jeśli teraz bym Cię przytulił.. Nic byś nie poczuła? - zadał kolejne pytanie, przez które gula ugrzęzła mi w gardle i stanęłam w miejscu. - N..Nie.. - starałam się, aby mój głos nie brzmiał niepokojąco. Mrugnęłam kilka razy, a następnie poczułam, jak długie, męskie ramiona oplatają moją talię i przyciągają mnie bliżej siebie. Momentalnie zrobiło mi się duszno, więc próbowałam przymknąć powieki i opanować swój atak. Justin widocznie nic nie zauważył, bo schował głowę w zagłębieniu mojej szyi i uśmiechnął się nieco. Czułam to na skórze.
- Ładnie pachniesz.. - wychrypiał, a ja zacieśniłam usta w wąską linię. To boli. 
- Możemy już iść? - szepnęłam, czując, że mój głos rozbrzmiał pusto. Tak, jak miał zabrzmieć. Chłopak wyplątał się z uścisku i poprawił lekko zmierzwione włosy.
 - Tak. Chodźmy. - kiwnął głową.
***
- Musisz tu siedzieć? - wychrypiałam po raz kolejny, gdy leżeliśmy na moim łóżku, na przeciw siebie. On wypalał wzrokiem w mojej skórze dziurę, a ja pieściłam swoimi oczami ścianę.
- Nie. Ale Cię lubię. - uśmiechnął się szeroko, omal nie sprawiając, że zachichoczę. To dziwne ile ciepłych uczuć od do mnie żywi, po tym, jaka dla niego jestem. Zachowałam jednak kamienną twarz i westchnęłam głośno.
- Jak się czujesz? - zapytał, lekko oblizując wargi. Moja brew uniosła się w zaciekawieniu.
- A jak się mam czuć?
- No nie wiem, dlatego pytam.
- Normalnie!
- Ha, czyli coś czujesz!
- Justin.. - mruknęłam, wywracają oczami, a on triumfalnie poruszył brwiami. Ten chłopak coraz bardziej sprawia, że chcę się uśmiechnąć.
- Co to jest? - słowa wydostały się z jego ust, gdy zauważył, że kawałek pudełka wystaje z pod mojego łóżka.
- Nic.
- Powiedz.
- Nic. - dodałam nacisk na słowo, zamrażając go wzrokiem. Szatyn jednak zmrużył oczy i wstał.
Również się podniosłam, widząc, co on kombinuje.
- Justin, zostaw... - warknęłam, ale nie zdążyłam nawet dokończyć zdania, gdy pudełko znajdowało się w jego rękach. Podeszłam do niego, chwytając go za ramię i mocno je ściskając.
- Powiedz, co tu masz.
- Nic, co Cię powinno obchodzić.
- Angel, proszę..
Kiwałam głową przecząco, więc chłopak zacisnął usta i otworzył pudełko. Obserwowałam jego reakcję. Jego oczy zwiększyły się kilkakrotnie, a ja wyrwałam mu z rąk przedmiot, chowając do szafy.
- Miałeś tego nie oglądać. - złość przejęła mój umysł, rzuciłam się na chłopaka, z całych sił waląc w niego pięściami. On jednak niewzruszony, chwycił moje nadgarstki i przygwoździł je do ściany, przygniatając swoim ciałem moje.
- Ty cholerny idioto...
- Uspokój się, proszę.. - szepnął uspokajająco, jeszcze mocniej nas zacieśniając. Przymknęłam powieki, słysząc swój nierówny oddech. Justin oddychał spokojnie, dlatego czując jego bicie serca, sama zaczęłam bić w jego rytmie. Chłopak puścił moje nadgarstki, które zjechały swobodnie wzdłuż mojego ciała. Odgarnął moje włosy za ucho i pogładził mój policzek, kciukiem.
- Bierz te łapy. - warknęłam, mimo tego, że byłam uspokojona. Podniósł ręce do góry, jednak nie zwiększył pomiędzy nami odległości. - Wiem, do czego są te żyletki. Nie rób tego, to nie jest warte..
- To ja tu będę decydować co jest warte, czego, dla mnie.
- Angelika..
- Wyjdź.
- Proszę..
- Wyjdź, Justin.
***
Justin's POV. 
Bawił się na placu zabaw. Był tak mały.. Nie rozumiał kilku spraw. Na przykład tego, jak jego rodzice jednego dnia obdarowują go niesamowitą miłością, a drugiego ich nie ma. Nie potrafił tego pojąć, dlatego zawsze był z Albertem. Albert, jego pluszowy miś. Dostał go od cioci. Nie wiedzieć czemu, zawsze pachniał jego mamą. To przypominało mu dom. Dom, w którym tyle się działo. Pierwsza gwiazdka. Święta. Urodziny. Spotkania rodzinne. Babcie, dziadkowie. 
Teraz ich już nie ma. Zniknęli, razem z rodzicami. Ale dokąd poszli? Dlaczego ich nie ma? Chłopiec nie potrafił tego zrozumieć. Nie próbował nawet. Wiedział, że sam nie da rady, a nikt mu teraz nic nie powie. Błąkał się zagubiony po ulicach Stratford. To nie było takie proste, jak się wydaje.
Zacisnąłem powieki, odganiając od siebie myśli. Od jakiegoś czasu widzę w Angel, siebie. Siebie, jako dziecko, zagubionego. Wplotłem palce w swoje włosy, upijając łyk gorącej czekolady. Czułem, że muszę jej pomóc. Nikt inny tego za mnie nie zrobi.

Chwyciłem przygotowany już od kilkunastu minut, z czekoladą dla Angeliki. Przez chwilę się wahając, ruszyłem w kierunku jej pokoju. Uniosłem lekko rękę, pukając trzy razy. Nie spodziewając się odpowiedzi, wszedłem po sekundzie.
- Angelika? Śpisz? - wychrypiałem, widząc jej zwinięte ciało na łóżku. Spojrzałem na zegarek. 21
Tak wcześnie zasnęła?
Podszedłem bliżej jej łóżka, kładąc obok, na komodzie kubek. Usiadłem na krześle przy jej łóżku, wpatrując się w nią Klatka piersiowa dziewczyny unosiła się spokojnie w górę i w dół pod wpływem oddychania. Jej twarz była nadzwyczaj spokojna, więc uśmiechnąłem się widząc, jaka jest niewinna gdy śpi. Gdyby ktokolwiek z zewnątrz wszedł tu i ją zobaczył, pomyślałby, że to normalna nastolatka. Taka, jak inne. Niestety. Nie była.
Szatynka obróciła się w czasie snu, leżąc na boku w moją stronę. Na jej zamknięte oczy, opadł niesforny kosmyk włosów. Uniosłem rękę, lekko je podnosząc i odrzucając w tył. Zmarszczyła nos, ale nie obudziła się. Zaśmiałem się cicho. Była naprawdę urocza, gdy spała.
Zwróciłem uwagę, na jej szczegóły. Miała naprawdę mały, kształtny nos i średniej wielkości usta. Pełne i błyszczące, jakby przejeżdżała po nich błyszczykiem. Jej oczy nie były super duże, ale piękne. Jednym słowem, była po prostu śliczna.
Przez co musiałaś przejść, dziecino. 
Westchnąłem głośno, opierając głowę na ręce. Pogładziłem jej zdrowie, naturalnie lekko skręcone włosy. Były miękkie, więc nie chciało się od nich odrywać ręki. Wciągnąłem w nozdrza jej zapach. Pachniała kwiatami. Takimi, jakie mamy w ogrodzie. Ale ten zapach przypominał mi coś więcej. Był bardzo.. Mi znany. Może to zbieg okoliczności. Próbowałem odnaleźć jakąś myśl, która by mnie naprowadziła na rozwiązanie.
Albert. Mama. Rodzice.

________________
PRZEPRASZAM. Nie mogłam dodać wcześniej. Nie będę wymyślać, że odcięli mi internet, czy prąd.. Po prostu. Święta. To czas spędzony z rodzina i po prostu.. Nie miałam czasu na pisanie.
Mam nadzieję, że wybaczycie?

8 komentarzy:

  1. jejku ten rozdział jest idealny <3
    gdy go czytałam uśmiech nie schodził mi z twarzy <3
    Justin jest taki asdfghj <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział♥
    Podoba mi się to,że Angel nic nie czuję.Taka pustka.
    Słodki był moment kiedy Justin ją przytulił.
    Czekam na next.♥
    @weramichalak

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski rozdział <3
    Czekam nn :)
    heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział wyszedł ci genialnie ;) robi się coraz ciekawiej. czekam na następny<33
    @Agnes5542

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział, jak i całe opowiadanie!!! Ten moment ich rozmowy...
    -Musisz tu siedzieć?
    -Nie. Ale cię lubię...
    Albo to zdanie "Przez co musiałaś przejść, dziecino" normalnie mnie rozczulił... ;)
    Przepraszam, że nie skomentowałam poprzednich, ale teraz będę komentować regularnie ;)
    Kocham Twoje opowiadania ;-*
    the-other-side-jb.blogspot.com
    my-heaven-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej dowiesz się tutaj ---> http://heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com
    Zasługujesz kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejny bombowy rozdzial .! Czekam na kolejne .. fajny byl moment gdy on ją przytulil zastawiając się tym że ona nic nie czuje ..
    albo te chwile ich rozmowy .. gdy mówil o niej z takim uczuciem .. ughhh .. albo jeszcze inny moment ..
    '' Na jej zamknięte oczy, opadł niesforny kosmyk włosów. Uniosłem rękę, lekko je podnosząc i odrzucając w tył. Zmarszczyła nos, ale nie obudziła się. Zaśmiałem się cicho. Była naprawdę urocza, gdy spała. ''
    Mmm .. Justin czy Tobie podoba się Angel .? hehehszky <3
    Niesamowity rozdzial jak i poprzednie .. obiecuje ze jak tylko bd miala czas to bd komentowac twoje rozdzialy .. są tego warte .!
    No i ..
    Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej dowiesz się tutaj ---> http://one-die-one-love-one-life.blogspot.com/2013/12/libster-award.html

    ~ Weronika Bieber Dębicka ..

    OdpowiedzUsuń