Przede wszystkim pijanego sylwestra! :)
Aby dowiedzieć się kiedy kolejny rozdział, należy zajrzeć do zakładki "rozdziały". ---------------------------------
Angels' POV.
Chłodny podmuch wiatru, obudził mnie tej nocy. Moje ciało wzdrygnęło się, bo zrozumiałam, że gdy zasypiałam nie byłam przykryta kołdrą. Gdy znów się teraz obudziłam, byłam. Przetarłam delikatnie oczy, próbując trochę rozjaśnić umysł. Wstałam, zauważając otwarte okno. To stąd taki chłód. Zapomniałam zamknąć okna. Potarłam szybko ramiona, próbując jakoś stworzyć ciepło, jednak nic to nie dało. Z jęknięciem stanęłam na palcach, zamykając okno i wpatrując się w ciemną przestrzeń. Na zewnątrz nocą było strasznie. Znaczy.. Tak mi się przynajmniej wydawało. Jakaś pojedyncza gałąź odstawała od wielkiego drzewa i co jakiś czas pukała w szybę mojego okna. Zignorowałam to w duchu się przeklinając, że obudziłam się w środku nocy. Nienawidziłam ciemności. Stwarzała nieodpartą chęć zapadnięcia w depresje. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu jeszcze jakiś oznak czyjejś obecności. Wzruszyłam ramionami nic więcej nie wychwytując oczami. Może przez sen się przykryłam?
Usiadłam na łóżku po turecku, zapalając jedną z lamp na komodzie. Nie była wystarczająco silna, aby oświetlić cały pokój, ale na tyle dobra, żeby sprawić, abym poczuła się lepiej. Nagle mój wzrok przykuł kubek położony na komodzie. Uniosłam brew w zaciekawieniu, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Przy napoju, stała niewielka kartka, którą od razu odczytałam.
"Słodko śpisz. Smacznego. Justin"
Podniosłam kubek, zaglądając do środka. Nieufnie spoglądałam na gęstą, brązową ciecz falującą pod wpływem mojego dotyku. Kubek był jeszcze dość ciepły, więc musiał tu być niedawno. Uniosłam nieco napój w górę i przechyliłam, aby kilka kropli spłynęło na moje spierzchnięte usta. Gdy pierwsze krople cieczy dotarły do mojego żołądka, poczułam silne ciepło rozgrzewające moje ciało. Uśmiechnęłam się, oblizując.
***
Justin's POV.
Budzik jak zwykle zadzwonił o siódmej rano i oznajmił, że czas wreszcie wstać. Westchnąłem ciężko, chodź wcale nie byłem zmęczony. Skocznym ruchem podniosłem się do pozycji stojącej, biorąc szafek potrzebną mi bieliznę i ciuchy. Omiotłem pokój przymrużonymi oczami. Muszę wreszcie tu posprzątać, bo Jade mnie zabije.
Wszedłem do łazienki, zdejmując po drodze swoją piżamę składającą się z bokserek. Następnie ubrałem na siebie przygotowane ubrania - czarne rurki, świeży, biały podkoszulek i czarna kamizelka. Przeczesałem ręką swoje włosy, dodając jedynie odrobinę żelu, aby stały. Uśmiechnąłem się do lustra, chwytając szczoteczkę do ręki i nakładając na nią pastę. Podczas szczotkowania usłyszałem cichy stukot do drzwi.
- Prouszęu - krzyknąłem, przez pastę nieco niewyraźnie. Spodziewałem się Jade, lub kogoś z personelu, to, co jednak zobaczyłem zszokowałoby nie tylko mnie. W lustrze odbijało się jej odbicie, a jej brązowe włosy połyskiwały w świetle lampy łazienkowej. Odwróciłem się, starając jakoś ukryć moje zdziwienie. Stała, oparta biodrem o ścianę w łazience. Byłem pewien, że wyglądało to komicznie, bo moje brwi drgały pod wpływem zamaskowania swoich uczuć, znów usta miałem otwarte, wraz z znajdującą się w nich szczoteczką. Ona jednak nie wydobyła z siebie nawet chichotu. Przejrzałem ją od stóp do głów. Była ubrana w jakieś luźne dresy, oraz szarą, o wiele za dużą bluzę. Oparłem się o kran, szybko wypluwając z siebie resztki pasty i wypłukując ją wodą. Gdy skończyłem, wytarłem twarz, papierowym ręcznikiem.
- Więc? Co Cię do mnie sprowadza? - uśmiechnąłem się wesoło, widząc, jak w jej oczach pojawia się coś na rodzaj.. rozbawienia? Punkt dla mnie. Coś w niej odczytałem. Ale czy prawidłowo?
- Dzięki, za czekoladę. - podrapała się nerwowo po karku, podczas gdy ze mnie nie schodził uśmiech. Podała mi już umyty kubek. Chwyciłem go, wciąż spoglądając jej w oczy
- Smakowała Ci?
Pokiwała niepewnie głową, odwracając się do mnie tyłem i wychodząc z łazienki. Usiadła na moim łóżku wyczekująco. To zabawne. Zawsze to ja po nią przychodziłem.
Spojrzałem na nią zabawnie, przez chwilę wypalając dziurę w jej twarzy, wzrokiem. Możliwe, że to światło dzienne, lub moje jeszcze zaspane oczy, sprawiały, że była taka piękna. Możliwe też, że po prostu była. Lekko odstające kości policzkowe, ciemne, jak pieprz tęczówki i mocno ściśnięte usta.
To mi się podobało.
- Więc? Zamierzasz tak stać i gapić się we mnie, czy wreszcie mi powiesz, jaki jest plan na dzisiaj? - warknęła, starając się zabrzmieć ostro, ale bardziej przypominało to protest obrażonego dziecka.
- Cóż.. Chętnie bym się pogapił jeszcze, ale.. - westchnąłem, chowając swoją piżamę do szafy i podnosząc dezodorant, psikając się lekko. Zmarszczyłem brwi, gdy zakaszlała, pod wpływem zbyt dużej ilości chemii.
- Dzisiaj idziesz na basen.
Prychnęła, na tyle głośno, że ściągnęła na siebie mój wzrok.
- Chyba w snach.
- Nie pasuje Ci coś? - moje kąciki ust uniosły się w łobuzerskim uśmiechu.
- W czym ma to mi pomóc?
- W niczym. To zajęcia relaksacyjne. Żebyś się odprężyła.
- Jestem wystarczająco "odprężona" - w powietrzu uniosła palce ukazując cudzysłów, a ja zaśmiałem się.
- No chyba jednak nie.
- No chyba jednak tak. - odpyskowała wrednie, a ja uśmiechnąłem się do siebie.
- Przykro mi, nie mogę nagiąć grafiku.
- Cokolwiek. - warknęła, wstając i czekając na mnie.
- Kostium dostaniesz w szatni. Chodźmy na trzecie piętro. Tam znajduje się basen. - wzruszyłem ramionami na jej nagłą wściekłość i ruszyłem pierwszy, czekając, aż wyjdzie. Wtedy zamknąłem pokój i szybkim krokiem udaliśmy się w stronę wyznaczonego celu.
***
Spoglądała irytująco na kostium w mojej ręce i prychała, przeskakując z nogi na nogę. Widziałem, że coś się z nią dzieje, ale jak zwykle jej oczy nie mogły nic zdradzić. Była po prostu zamknięta, gdzieś tam w środku.
- O co chodzi? - zapytałem wreszcie, gdy zaczęło mnie to już nudzić. Ponownie nerwowo zagryzła wargę, ale na tyle mocno, że nawet ja zauważyłem jej pęknięcie.
- Cholera, Angel uspokój się i powiedz o co chodzi, bo się zagryziesz na śmierć.
Wydawałoby się, że walczy z uśmiechem, ale dalej utrzymywała pustkę w tęczówkach. Następnie głośno jęknęła i wyrzuciła z wyrzutem ręce w górę.
- Nie ubiorę tego! - pisnęła, niczym małe, bezbronne dzieciątko.
- A to dlaczego? - uniosłem brwi zaciekawiony, spoglądając na dolną i górną część czarnego kostiumu. To był jej rozmiar, na pewno. Wiem to, bo zawsze musimy takie rzeczy wiedzieć o pacjentach.
- Chcę spodenki i bluzkę do wody. - warknęła nie odpowiadając na moje wcześniejsze pytanie.
Wywróciłem teatralnie oczami, nie znosząc, jak ktoś marudzi.
- Przecież ten strój jest idealny. To twoje rozmiary.
Prychnęła po raz kolejny, a ja bezradnie opuściłem ramiona.
- Justin, chcę bluzkę i spodenki. - w jej głosie wychwyciłem determinację, ostrość, oraz.. złość?
- Dobra, sprawdzę, co da się zrobić.
Pokiwałam głową niepewnie, siadając na krzesłach w korytarzu przed szatnią. Nie zadawałem więcej pytań. Poszedłem do Jade z nadzieją, że coś znajdzie. Cholera, jest trudniej, niż myślałem.
Angel's POV.
Jasne. On chyba oszalał. Nie będę odkrywać swojego tłustego brzucha. Z choinki się urwał? Ledwo co się zgodziłam na ten basen, a on jeszcze marudził.
Rozglądałam się na boki, nerwowo przygryzając wargę, a następnie się na tym łapiąc i prychając nerwowo. Z daleka pojawiła się sylwetka Justina. Trzymał obiecany mi strój z uśmiechem na twarzy.
- Proszę bardzo, KSIĘŻNICZKO, Twój strój. - wykonał coś na wzór ukłonu, a ja znów powstrzymałam się przed uśmiechem.
- Nie nazywaj mnie tak. - zamiast tego, użyłam oschłego tonu i wstałam biorąc kostium. Czarne krótkie spodenki i czarna bluzka. Znacznie lepiej.
***
- Puść mnie. Justin, puść mnie! - wrzeszczała, teraz niemal na całe gardło. W końcu byliśmy sami.
- Odpręż się, no. - podtrzymywałem jej małe, zgrabne ciało w pozycji leżącej, na plecach. Cały czas wierzgała wierciła się i niepewnie spoglądała na swoje ciało.
- Więc mnie puść.
- Nie.
- Bo?
- Bo Cię lubie i masz się odprężyć.
- EEEGH. - wydała z siebie jęk bezsilności i znieruchomiała, wciąż niepewnie spoglądając na moje ręce. Mogłem wyczuć na jej plecach niemal każdy spięty mięsień. Westchnąłem ciężko, czując, że nic z tego nie wyjdzie. To było tak oczywiste. Wstydziła się swojego ciała.
***
Regular's POV.
Każdej nocy. Przychodziły. Te małe i te duże. Każdej nocy. Wchłaniały się w jej umysł. Każdej nocy. Nie pozwalały jej porządnie zasnąć. Każdej nocy. Przypominały o przeszłości. Każdej nocy. Ukazywały jej całą prawdę. Każdej nocy. Budziła się z krzykiem. Każdej nocy. Dochodziły rany. Każdej nocy. Płakała do poduszki. Każdej nocy. Walczyła z samą sobą. Każdej nocy. Modliła się do Boga. Każdej nocy. Zaciskała usta, mówiąc, że da radę. Każdej nocy. Bała się otwierać oczy. Każdej nocy. Jej serce pękało na milion kawałeczków. Każdej nocy. Każdej nocy. Każdej nocy.
Krzyk. Ból. Cierpienie. Rozpacz. Strata. Złość.
A potem się budziła z rozczarowaniem. Bo dalej żyje.
_____________________
I jak Wam się podoba kolejny? :D
Piszcie w komentarzach, uwielbiam je czytać! <3
Dziękuję za tyle, pod ostatnim rozdziałem <3 Kocham Was :>
Cudny rozdział.♥
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ta cała fabuła z jej problemami.
Czekam na next.♥
@weramichalak
No jejciu cudo kochana <3
OdpowiedzUsuńI ten ciągle zawzięty Justin xD
Bardzo podoba mi się jak opisałaś końcówkę.
Czekam nn <3
heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com
Boziu... Genialny ten rozdział!!!
OdpowiedzUsuńPiękne jest to, jak Justin cały czas myśli o tym, jaka ona jest piękna...
A tak poza tym, chciałam Ci poiedzieć, że po tym rozdziale zyskałam pewność, że jesteś NAJLEPIEJ piszącą autorką ;-*
Ta końcówka była po prostu bezbłędna, aż miłzy poleciały...
Tą końcówka normalnie przekupiłaś całkowicie moje serce... Uwielbiam takie momenty...
Kocham Cię ;-*
the-other-side-jb.blogspot.com
my-heaven-jb.blogspot.com
to jest słodkie, że Justin się tak stara <:3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział;)Justin jest taki słodki w tym co robi. czekam na następny<33
OdpowiedzUsuńŚwietnyy <33
OdpowiedzUsuńGenialny <3
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam dzisiaj cale opowiadanie i jest assdfggjklj jest takie cudne <3 Najlepsze aaaaaa *.* kocham kocham kocham kocham kocham <3
OdpowiedzUsuńSonia ;*****