Nowy rozdział, na drugim blogu: http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/
_______________________________________
Angel's POV.
Mina Justina nagle skamieniała, a w jego oczach rozbłysły łzy. Nastała między nami cisza, której nie potrafiłam zrozumieć. Powiedziałam coś nie tak?
- Angel.. - zaczął, cicho skomląc pod nosem. Chwycił moją dłoń, głaszcząc ją delikatnie po wierzchu. Wypuściłam powietrze z płuc ze świstem. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi i denerwowało mnie pomału, ta niepewność, która narastała wraz z napięciem pomiędzy nami. Poza tym, robiło się naprawdę coraz zimniej i miałam nadzieję, że wreszcie udamy się do domu.
- Skarbie.. Twoja mama nie żyje- przerwał, wreszcie mówiąc prosto z mostu. Moje usta pod wpływem jego słów, rozwarły się, tworząc kształtną literę "O". Zamrugałam kilka razy, a następnie spojrzałam w jego oczy, doszukując się kłamstwa. Niestety, nic takiego nie znalazłam. Moje serce, jakby zatrzymało się na kilka pierwszych sekund, a następnie poczułam, jak kilka zimnych kropel dotyka mojego czoła. Niebo w kilka minut zdążyło zasłonić się ciemną chmurą i już teraz zaczął padać deszcz.
- Kłamiesz.. - warknęłam, wciąż nie wierząc, mimo, że nie miał powodów, aby kłamać. Justin przełknął głośno ślinę, kręcąc przecząco głową. - Nie kłamię, Angel.
Słona ciecz spłynęła po moich policzkach, gdy przed oczami stanął mi obraz mojej rodzicielki, cierpiącej we własnym domu, gdy zostałam jej odebrana. - To niemożliwe.. - szepnęłam, podnosząc swoje ciało i wreszcie stając na własnych nogach, które swoją drogą były, po prostu jak z waty. Piorun trzasnął, gdzieś z tyłu, niedaleko miejsca, gdzie się znajdowaliśmy, ale nie zwracałam na to uwagi. Łzy wciąż spływały po mojej twarzy, rozmazując mój delikatny makijaż. Szatyn wstał, podchodząc do mnie wolno.
- Nie podchodź.. - fuknęłam, cofając się kilka kroków.
- Nie wierzę Ci, kłamiesz. - odezwałam się ponownie, a moje nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa.
Poczułam, jak moje serce pęka na miliony kawałeczków. Już za późno.. Już jej nie zobaczę.
Emocje zawładnęły moim umysłem, przez co odwróciłam się i po prostu zaczęłam biec w stronę lasu, który znajdował się zaraz obok mostu. Słyszałam, jak chłopak krzyczy moje imię, ale wtedy nie zwracałam na to uwagi. Jedyne co chciałam słyszeć, to burzę, oraz szum drzew, która szalały pod wpływem wichury.
Justin's POV.
Cholera. Cholera. Cholera. Mogłem jej jeszcze tego nie mówić. Justin kurwa, czemu Ty zawsze musisz wszystko zjebać.
Ruszyłem pędem, za dziewczyną, ale co jakiś czas przeszkadzała mi ulewa, rozmazująca mi widok. Ostatni raz spojrzałem przed siebie i ujrzałem tylko kilka niesfornych, mokrych kosmyków włosów Angeliki. Zniknęła w lesie, a burza wciąż potęgowała swoją siłą. Grzmoty i błyskawice ciskały się na ziemię, co jakiś czas. Bałem się. Tak cholernie bałem się o nią.
- Gdzie jesteś.. - szepnąłem sam do siebie, stając w samym środku lasu. Dookoła panowała lekka mgła, a ja głośno oddychałem, mając nadzieję, że to pomoże mi w odnalezieniu dziewczyny.
Cholera, czemu akurat teraz.
-Angelika! - krzyknąłem, czując, jak sytuacja staje się beznadziejna. Stałem tutaj sam, piorunu wciąż waliły, jak oszalałe, a dziewczyna znajdowała się prawdopodobnie na drugim końcu, zdana na łaskę, lub nie łaskę Bożą. Upadłem na kolana, czując się bezsilnie i okropnie. Nagle rozległ się zewsząd trzask i zaraz potem, ogromny huk, towarzyszący złamaniem drzewa. Co ja zrobiłem..
- Angelika! - mój głos popadał w coraz gorszą rozpacz, a ręce same zaczęły się trząść, gdy zrozumiałem, że tej drobniutkiej i delikatnej osóbce, mogłoby się coś stać i byłaby to tylko i wyłącznie moja wina.
- Angel gdzie jesteś!? - krzyknąłem, najgłośniej, jak umiem, a zaraz po tym moje uszy wychwyciły cichy głos. Wstałem, wycierając brudne ręce niechcący w policzek i sprawiając, że moja twarz była umazana błotem, a włosy rozszarpane we wszystkie możliwe strony świat Nie zwracałem na to uwagi, chciałem tylko i wyłącznie znaleźć dziewczynę i zamknąć ją w pełnym ciepła przytuleniu.
- Justin! - teraz głos wydawał się wyraźniejszy, a ja wiedziałem skąd dochodzi. Skręciłem gwałtownie w prawo, z daleka widząc jej postać zwiniętą pod jakimś konarem. Łzy ponownie zamazały mi widok, więc jeszcze bardziej przyśpieszyłem, bojąc się, że za chwilę ona znów rozpłynie się w deszczu. Zdyszany, mokry i brudny dotarłem do niej, czując jak cały mój strach ulatnia się, zostawiając po sobie jedynie lekką nerwowość, jaką tworzyła przed chwilą niepewność i bezsilność. Uklęknąłem przed jej ciałem, chwytając ją za podbródek i unosząc ku górze. Jej brew była rozcięta, skąd wypływała strużka krwi, a policzek był zadrapany, prawdopodobnie przez gałęzie, których nie zauważyła. Gdy spojrzałem na jej nogę, ujrzałem bardzo głębokie rozcięcie, można powiedzieć, małą dziurę, co też mnie przestraszyło. Kiedy ona zdążyła to sobie zrobić?W jej oczach widniało przerażenie, jakiego naprawdę.. Nigdy nie widziałem u nikogo. Wyglądała teraz, jak przestraszona pięcioletnia dziewczynka, zwinięta i cała zapłakana,bo nie dostała nowej lalki, na urodziny. Moje serce ścisnęło się na ten widok. To moja pieprzona wina. Nie powinienem, jej tego mówić. Piorun uderzył niedaleko lasu, więc dziewczyna znów zwinęła się w kłębek, cicho piszcząc. Wsunąłem ręce, kładąc jedną pod jej nogi, a drugą za jej talię i wstając. Odruchowo szatynka zawiesiła ręce na mojej szyi, wciąż skomląc i cicho powtarzając " to niemożliwe." Byłem pewien, że dziewczyna nie była tu, bo teraz jej oczy były po prostu puste. Może to i lepiej..
Szybkim ruchem otarłem wodę z oczu i praktycznie biegnąc, wydostałem się z lasu, dalej pędząc w stronę ośrodka.
Chodź rana nie wyglądała źle, to widocznie rozcięta została tętnica, skąd krew wypływa w niebezpiecznie szybkim tempie, więc żeby nie zwlekać, wciąż utrzymywałem szybki bieg.
Mimo, że ciało Angeliki było lekkie, wysiadałem, nie dając sobie rady wciąż ją dźwigając i biegnąc, dlatego odetchnąłem, gdy byłem tylko kilka metrów dalej, od drzwi wejściowych do "domu".
Otwierając, praktycznie kopnąłem je z całej swojej siły, wołając od razu na korytarzu Jade i Harry'ego. W duchu modliłem się o to, aby dyrektor nie usłyszał i nie zobaczył nas w tej sytuacji. Wtedy miałbym już przerąbane.
Czerwonowłosa zakryła usta ręką, widząc, w jakim jesteśmy stanie.
- Przynieś koc, waciki, plaster i wodę utlenioną. - sapnąłem, zaraz po tym biegnąc prosto do pokoju dziewczyny. Wyciągnąłem zapasowy kluczyk, otwierając. Zdyszany, czerwony i oczywiście brudny, usiadłem na łóżku i najdelikatniej, jak mogłem, położyłem Angelikę. Jej ciałem wstrząsały dreszcze i nie miałem pojęcia, czy było to spowodowane strachem, zimnem, czy może po prostu.. świadomością tego, że jej matka nie żyje.
- Cśś.. Spokojnie.. - szepnąłem, klęcząc przed nią i odgarniając kosmyki jej włosów za ucho. Zaraz po tym, do pokoju wbiegł Harry, z rzeczami o które prosiłem Jade.
- Co wyście robili, stary? Przecież on Cie wyleje z roboty. - warknął zdenerwowany.
- Po prostu się zamknij i mi pomóż. Zawiń ją w ten koc. Musimy ją ogrzać. - westchnąłem, odgarniając zabłocone włosy w tył. Chłopak, wykonał moje polecenie, a następnie usiadł gdzieś z boku, przypatrując sie temu wszystkiemu. Najspokojniej, jak mogłem wyciągnąłem wacik, który oblałem wodą utlenioną. Spoglądając na jej ranę, nie byłem pewien, czy to załatwi sprawę, czy czasem lekarz nie będzie musiał jej zaszyć.
- Zaboli, ale obiecuję, że pomoże, dobrze? - szepnąłem uspokajająco, a jej nieobecny wzrok, przestał jakkolwiek wysyłać do mnie emocje. Cholera, ona nie może mi się teraz zamknąć. Chwyciłem jej dłoń, mocno ją ściskając, aż wreszcie spojrzała na mnie zdezorientowana.
Przyłożyłem wacik do jej brwi, co zaowocowało jej cichym syknięciem. Nawet nie próbuj się zamykać, Shawty.
Gdy wacik wystarczająco pochłonął krew, wyrzuciłem go obok do kosza, biorąc następny i ponownie wylewając na niego wodę, aby i tym razem oczyścić ranę.
Delikatnie starłem resztki krwi, oraz brudu, mocno dociskając materiał i tamując w ten sposób ranę.
Wciąż się trzęsła, wiec drugą ręką, jeszcze bardziej zawinąłem ją w koc.
Gdy uznałem, że wystarczająco długo trzymam już watę, wyrzuciłem ją do śmietnika i pochwyciłem plaster, rozcinając go na dwa kawałki i przyklejając na ranie w kształcie litery "X" .
Burza wciąż szalała za oknem i nie wyglądało na to, że ma zamiar przestać. Przymknąłem na chwilę powieki, głęboko oddychając i uspokajając serce.
Wszystko jest pod kontrolą, Justin, uspokój się kurwa. Cholera, przestań siebie uspokajać, a zacznij ją, bo Ci tu wysiądzie.
Rozwarłem oczy, wpatrując się w brązowowłosą, która zapatrzona w martwy punkt na ścianie, mówiła jakieś niezrozumiałe słowa do siebie.
Usiadłem obok dziewczyny, obejmując jej ciało swoimi ramionami i wtulając w siebie. Lekko kołysząc nami, szeptałem uspokajające słowa do jej ucha. Fala przerażenia minęła i pozostał tylko strach, że ona ponownie zamknie to wszystko, co pozwoliła sobie otworzyć.
Harry, widząc, że nie jest już potrzebny, wstał, zasłonił rolety w pokoju i posyłając mi porozumiewawcze spojrzenie, wyszedł zostawiając nas samych.
Odchyliłem jej i moje ciało w tył, sprawiając, że oboje położyliśmy się na łóżku, a ja mogłem wreszcie napawać się widokiem bezpiecznej dziewczyny. Jej oczy były zamknięte, ale spod powiek wypłynęło kilka, słonych łez. Starłem je kciukiem, wiedząc jak ona bardzo się powstrzymuje, aby nie wybuchnąć płaczem. Niepewnie przybliżyłem się do jej twarzy, składając delikatny całus na jej policzku. Przełknąłem ślinę, opatulając ją szczelniej kocem i kładąc jej głowę na swojej klatce piersiowej. Uspokajając oddech, zacząłem liczyć dziury w starej ścianie.
***
Obudziłem się w środku nocy, zdezorientowany i zły na siebie. No, brawo. Miałeś być przy niej i ją pilnować, ale zamiast tego sam zasnąłeś, brawo, kolejny punkt dla Ciebie, chłopie.
Ku mojemu zdziwieniu, dziewczyna spała wciąż na mojej klatce piersiowej i z ręką położoną na mojej szyi. Aby jej nie obudzić, starałem się nie ruszać, jakoś gwałtownie. Cicho wypuściłem powietrze z ust, nie zdając sobie nawet sprawy, że je powstrzymywałem. Delikatnie obróciłem się w jej stronę, odgarniając kosmyk jej wciąż mokrych włosów, do tyłu.
- Wszystko już jest dobrze. - szepnąłem, jakby bardziej do siebie, niż do niej. Po raz kolejny, miałem szansę przyjrzeć się, jej pięknej i wyjątkowej urodzie. Regularne rysy, mały, delikatny nosek i średniej wielkości, usta, w odcieniu słabego różu. Naturalnie piękna, musiałem przyznać. Przybliżyłem swoje usta do jej czoła, cicho całując go i czując, jak jest ciepłe. Zmarszczyłem brwi, podejrzewając, że ma gorączkę.
Nie będę jej budzić. Może lepiej niech to prześpi.
Szatynka w tym samym momencie, odwróciła się na drugi bok, splatając nasze nogi ze sobą.
Mimowolnie, w moim brzuchu zatańczyło coś na rodzaj motyli.
__________
Kto się spodziewał i wiedział, że jej mama nie będzie żyła?
Przypuszczam, że większa część Was :D
Jak oceniacie rozdział? Trochę zbyt gwałtowny, ale co ja poradzę, że nie umiem inaczej go zapisać? :D
Czekam na Wasze opinie! :*
Kocham i do następnego <3
Jakieś pytania? Ask: ask.fm/lovemekissmeeee
Super czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńco ty gadasz ? rozdział jest zajebisty, wspanialy. i wgl najlepszy.
OdpowiedzUsuńjejku. w tym lesie. myslalam ze normalnie zacznevpiszczec w domu.
sama boje sie burzy, a oni sb jeszcze po lesie biegaja. kurde.
jak ty to wszystko pieknie opisalas.
tylko oby ona znow sie nie zamknela bo to bedzie okropne.
uuuu. a co to na koncu sie dzieje ?
aww. slodziaki razem spia. xd
jejku juz chce nn ;*
kocham cie.
true-big-love-jb.blogspot.com
red-sky-jb.blogspot.com
Nawet się nie waż mówić, że jest źle napisany, ponieważ rozdział jest wspaniały. Przez cały czas czytałam go z otwartymi ustami. No normalnie cudowny. Nie spodziewałam się takiej sceny w tym lesie. Jej, jaki Justin jest dla niej troskliwy, opiekuńczy i kochany. Aż przyjemnie się na to 'patrzy'. Dobrze, że Angel trafiła na kogoś takiego, jak Justin. Jej, scena na końcu była słdka. Tak do siebie pasują i mam nadzieję, że oni niedługo też to zauważą. Nie mogę się doczekać, aż poczują do siebie coś głębszego.
OdpowiedzUsuńBoże, wspaniale piszesz. Mam wrażenie, że czytam książkę, a nie opowiadanie nastolatki, chociaż właściwie, to ja nie wiem, ile ty masz lat, a cały czas się nad tym zastanawiam ;*
black-tears-jb.blogspot.com
my-heaven-jb.blogspot.com
Świetny:) Genialnie napisany. Podoba mi się i to bardzo.
OdpowiedzUsuńOby Angel się nie zamknęła. Justin się zakochał lalalala
Nie wiem co powiedzieć, to jest naprawdę niesamowite opowiadanie
Czekam na następny xx
@Agnes5542
Boski. Czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuńWoW :) boski :) czekam na nexta :* weny ♥♡♥
OdpowiedzUsuńO ty , ja myślałam , że czegoś nie doczytałam xD ale widzę, że jej mama nie żyje i dopiero teraz o tym piszesz, chociaż szczerze się tego nie spodziewałam. Rozdział cudo :) Życzę weny! Czekam nn <3
OdpowiedzUsuńheartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com
*O* odebrało mi mowę xD *-* http://nevv-love-story.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń