Nie mam pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. Dwa dni temu się całowaliśmy, myślałam nawet, że on uznaje nas za parę, czy coś, a tu zachowuje się tak, jak wcześniej. Kurde, nie ogarniam tego gościa i to tak cholernie mnie denerwuje. No, bo pocałunek, to jednak coś, tak? Nikt mi nie powie, że nie. A może? Cholera, skąd mam w ogóle wiedzieć, że on coś do mnie czuje? Zachowuje się, jak dupek. Tak. Idę mu to powiedzieć.
Wstałam, czując, jak moje ciśnienie się podwyższa, przez co musiałam podeprzeć się ściany. Jezu, ostatnio mnie to denerwuje.
Wyszłam z pokoju, szukając wzrokiem szatyna. Stał na korytarzu, rozmawiając z Jade. Gdy oboje mnie zauważyli, przestali rozmawiać, co nieco mnie zdenerwowało. Pewnym krokiem, podeszłam do nich, spoglądając proszącym wzrokiem, na czerwonowłosą.
- Przepraszam, mogę z nim pogadać? - zapytałam niepewnie, pocierając ręką, o ramię. Trochę niezręcznie.
- Jasne, Angel. Nie ma sprawy. - posłała mi delikatny uśmiech, którego nie odwzajemniłam. Nie chodzi o to, że jej nie lubiłam, ale bardziej o to, że cała ta sytuacja mnie przytłaczała. Dlaczego wszyscy, zachowują się, jakbym była jakaś zła?
- Co się stało? - Justin zapytał, widząc na mojej twarzy zmieszanie i zdezorientowanie. Och, więc teraz potrafisz się martwić.
Podparłam się nogą, o ścianę, powodując tym ciche uderzenie, ale zignorowałam to. Miałam już naprawdę dość, bawienia się w kotka i myszkę. No, bo.. Cholera! Przecież ja coś do niego czułam.
- Justin.. Powiesz mi w końcu w co Ty sobie grasz? - fuknąłem nagle, zadziwiając samą siebie, taką stanowczością. Chłopak uniósł brew w zaciekawieniu, dając mi tym znak, abym kontynuowała.
- Czyli według Ciebie, nic się nie wydarzyło, tak? To był tylko przelotny pocałunek. A co tam, yolo, przecież z każdą możesz tak, prawda? - wyrzuciłam ręce w górę, już nie kontrolując głośności swojego głosu. Szatyn, próbował mnie uciszyć, palcem na swoich ustach, lecz nie robiłam sobie nic z tego. Co to ma znaczyć? Jeszcze ma czelność, mnie przyciszać.
- Angel, to jest zbyt skomplikowane. Nie możemy.. Ja.. Ty nie możesz. - westchnął, drapiąc się po karku, powodując tym jeszcze większe rozwścieczenie. Dlaczego nie pomyślał o tym, zanim to wszystko zainicjował? Czy on myśli, że ja jestem jakąś kukiełką do zabawy?!
- Justin, jesteś świnią. Dlaczego mi to robisz, co? Kurwa, przecież mam uczucia. To, że kiedyś byłam, jaka byłam nie oznacza, że możesz mnie traktować jak lalkę! Nie jestem niczyją zabawką, rozumiesz?! - krzyknęłam, a moje echo odbiło się kilka razy na korytarzu. Nie zwracałam na to uwagi. No, bo niby jak? Patrzę w jego oczy i nie widzę nic innego, oprócz zażenowania.
- Angelika, to naprawdę nie tak, jak sobie to wszystko poukładałaś. Nie możemy ryzykować, że dyrektor się o tym dowie, rozumiesz?! Oboje będziemy skończeni. Nie mam prawa, robić tego.. co zrobiłem. - warknął, ciągnąc nerwowo za końcówki swoich włosów. Moje oczy rozszerzyły się do granic niemożliwości.
- I myślisz o tym, dopiero teraz?! Wiesz co?! Pierdol się, człowieku. Jesteś najgorszym śmieciem, jakiego znam. - wysyczałam, odwracając się i spoglądając ostatni raz w jego stronę. Moje serce, nie powiem. Zakuło. Po co to wszystko było?! Po co mnie całował i po co, dawał nadzieję, że my.. Że my może razem.
Ale czego ja się spodziewałam?! Że co? Że będę teraz nagle szczęśliwa?
- To nie w Twoim stylu - szepnęłam sama do siebie, kierując to do Boga.
Wybiegłam z ośrodka, zaciskając mocno powieki i kontrolując siebie przed wybuchem. Nie mogłam tego zrobić przy nim, ale samotnie, owszem.
- Angelika, poczekaj! - zrozpaczony głos, niósł się po mojej głowie. Nie miałam ochoty, więcej z nim rozmawiać, a więc skręciłam do najbliższego lasu, starając się go zgubić. Gdy wreszcie wyczułam, że jest w porządku, usiadłam po turecku na trawie, rozglądając się wokoło. Jak na złość, słońce świeciło niemiłosiernie, a przecież w filmach zazwyczaj w takich sytuacjach, leje deszcz.
Pojedyncza łza, wydostała się spod mojego oka. Nie zrozumcie mnie źle, nie staram się użalać nad sobą, jak mi to nie jest ciężko. Po prostu nigdy nie czułam czegoś tak silnego, a przynajmniej mi się tak wydaje, a teraz, gdy wszystko miałoby być dobrze.. Jest gorzej. O wiele gorzej.
Nim się obejrzałam, jedna łza ustąpiła miejsce, kolejnym, aż wreszcie nie kontrolowałam tego, co robiłam.
Nie mam prawa, robić tego.. co zrobiłem. Co mam przez to rozumieć? Że mam tam wrócić i wszystko będzie jak dawniej?
Nie. Nie będzie.
- Nie płacz. - cichy głos, tak bardzo mi znany, odezwał się nagle ni stąd ni zowąd. Przez moje ciało przeszedł dreszcz, a ja instynktownie odepchnęłam go od siebie, wstając i wycierając resztki łez.
- Angel, ja naprawdę.. To nie jest tak, że ja nic nie czuję, po prostu. - mruknął, przerywając co jakiś czas. Spuściłam głowę, pozwalając kosmykom moich włosów opaść na twarz.
- Pierdolę to. Niech się dzieje co chce. - wypalił, a zarz po tym, zostałam przyparta do drzewa. Jego usta, odnalazły moje, łącząc się i rozbudzając we mnie, na nowo falę wszystkich możliwych uczuć. Zabrzmi to tanio, ale smutek i złość, przeminęła, gdy wszystkie rany, zakleił jednym pocałunkiem. Pogłębiłam to, starając się, jak najbardziej wlać w to, to co czuję. Nie zorientowałam się, gdy jego dłonie, zjechały na krańce mojej koszulki. Delikatnie, zaczął ją ze mnie ściągać, a ja zrobiłam to samo, z jego. Chwycił mnie za biodra, kładąc na trawie, najdelikatniej jak się dało. Przerwał, nabierając więcej powietrza, a następnie pochylił się nade mną, brutalnie wpijając się w moje wargi. Cholera..
Przejechał rękoma, po moim nagim brzuchu, delikatnie go masując, a następnie zjechał nimi, na wcięcie w mojej talii, lekko je szczypiąc. Poczułam, jak moje policzki się rumienią, więc, aby to zignorować, położyłam własną dłoń, na jego policzku, gładząc go lekko. Chłopak uśmiechnął się łobuzersko, wsuwając wolno rękę za pasek moich spodni. Odczepił go, dłonią. Poruszyłam się nerwowo, jednak nie przerwałam tego. Nie chciałam przerywać.
Chłopak warknął cicho w moje usta, gdy zmieniłam nasze pozycje, tak, że teraz to ja siedziałam na nim, dociskając jego krocze do swojej kobiecości. Instynktownie, poruszyłam się w przód i w tył, wprawiając go tym w osłupienie. Jezu, jak on zbladł. Zrobiłam coś nie tak?
- Angel.. - mruknął, zaraz po tym puszczając wiązankę przekleństw. Uśmiechnęłam się pewnie, wiedząc, że chyba jednak nie. Położył dłonie na moich biodrach, poruszając mną samemu, przez co zagryzłam wargę, widząc rozkosz, rozchodzącą się po jego twarzy.
Poczułam, że robi mi się naprawdę gorąco. Jezu tego chcesz? Tak chcę. O mój Boże, ja tego chcę.
Szatyn pozbawił mnie dolnej części ubrania, zostawiając mnie jedynie w majtkach i staniku. Oblizał wargi, mierząc mnie wzrokiem.
- Taka piękna. - westchnął, obracając nas i ściągając z siebie spodnie. Poczułam się onieśmielona,gdy jego bokserki, cóż.. Były nieco.. Za duże?
Delikatnie ułożyłam dłoń, na jego przyrodzeniu, przez bieliznę i ściskając go. Justin mruknął coś niezrozumiałego. Nim jednak, zaczęłam cokolwiek robić, chłopak ponownie przejął inicjatywę, składając mokre pocałunki w czułym punkcie mojej szyi. Jęknęłam cicho, nie zdobywając się na nic innego. Jego ręce powędrowały w stronę moich piersi, jednak, nie ściągnął on stanika. Czule, pomasował je, składając na każdej z nich krótkiego całusa. Zachichotałam, widząc jego troskliwą minę. Jezu poważnie? Opiekuje się moim piersiami?
Dłonie, zsunęły się niżej, ściągając ze mnie ostatnią rzecz, zasłaniającą moją kobiecość, jego głodnym oczom.
Jezu, przecież jesteśmy w lesie. No to co?
- Piękna. - szepnął, kładąc na niej dłoń i potęgując u mnie rozkosz, jaką było dotknięcie łechtaczki. Krzyknęłam cicho, a Justin stłumił to swoim pocałunkiem. Moje ręce, zsunęły z niego bokserki, ukazując go w stroju naturalnym. Zakryłam twarz włosami, starając się jakoś nie zarumienić. Chłopak zaśmiał się, powodując tym, spotkanie mojego kobiecego miejsca, z jego przyrodzeniem. - O mój Boże. - sapnęłam, uderzając rękami w trawę.
Nie potrafiłam opisać uczuć, jakie mną wtedy rządziły. Chciałam, żeby to zrobił teraz i to już.
Nie musiałam długo czekać.
- Będę delikatny, obiecuję. - szepnął, składając pocałunek gdzieś za moich uchem i jednocześnie, pochylając się nade mną. Starałam się, maksymalnie rozluźnić moje mięśnie.
Gdy jego penis, wszedł główką, krzyknęłam głośno, a Justin ponownie zamknął krzyk swoimi ustami. Wolno, przedostał się naprzód, powodując tym, delikatny, jednak możliwy do zniesienia ból. Spojrzał na mnie niepewnie, a gdy oplotłam go nogami w pasie, nieco przyśpieszył.
- Justin.. - warknęłam, przyciskając go do siebie i robiąc mu niemałą krzywdę paznokciami, na jego plecach.
To, co wtedy się czuje, jest nie do opisania. To trzeba po prostu przeżyć.
Jego pchnięcia były pewne, szybkie i stanowcze. Nie potrafiłam opanować własnych jęków, więc po prostu wpiłam się w wargi chłopaka.
- Jezu.. - wydostało się z moich ust, nim zdążyłam to pohamować. Justin, właśnie wprowadzał mnie w stan, w jakim nigdy w życiu nie byłam. Nie dziwcie mi się, że cóż..
- Justin! - krzyknęłam, gdy jego ostatnie pchnięcie, spowodowało, iż oboje doszliśmy w tym samym momencie.
Chłopak upadł na mnie, głaszcząc mnie po włosach i jeszcze cicho postękując. Na mojej twarzy, ujawnił się grymas rozkoszy, a ja sama jeszcze cicho powtarzałam jego imię, mimowolnie.
Nasze oddechy chodź wciąż nierówne, powoli wracały do swojego normalnego stanu. Otworzyłam oczy, rozglądając się dookoła i napotykając delikatnie uśmiechniętą twarz Justina.
- Zapomniałem Ci powiedzieć. - szepnął. - Kocham Cię.
Moja twarz, z ogromnym uśmiechem opadła na jego klatkę piersiową.
***
Zaraz co.. Czy.. Ja TO zrobiłam? W lesie?
Cofnij.. On mnie kocha?!
_______
Chyba moment, na który większość czekała. : >
~ Drew.
O BOże co za rozdział. Zaszalałaś dziewczyno :DD Genialny! Czekam na nn i weny życzę :**
OdpowiedzUsuńŚwietny:-)
OdpowiedzUsuńCzekam na next:-)
Niesamowity :) Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńaaaa. był seks i to jaki seks. nie byle jaki. byl seks w lesie i to na zgode. omfg. nawet nie wiesz jak teraz sie ciesze. bo przeciez oni sa ideali dla siebie. db ze Justin przes5l sie przejmowac konsekwencjami tej ich milosci, bo kurde kna jest wazniejsza od tego osrodka. ! jezu to jest tak zajebiste ze o matko. normalnie nie wiem co powiedziec. skarbie jak moze cie wena opuscic i pisac takie wspaniale rozdzialy ? to niemozliwe. to jest idealne, perfekcyjne i wg takie asdhaaghnn, a ty jestes jeszcze bardziej asdgjxaghh bo piszesz noesamowicie. ostatnie teksty mnie rozwalily hahha.
OdpowiedzUsuńtaak bardzo kocham tw blogi i Ciebie !!
true-big-love-jb.blogspot.com
red-sky-jb.blogspot.com
ja pierdole to jest cudowne i jezu kocham to tak bardzo omg życzę weny bo umrę chyba bez tego ff haha lol @Swag_on_Bieebs
OdpowiedzUsuńFahajhazhhazuuaja (przepraszam, ale nie wiem co więcej powiedzieć)... Życzę weny (:
OdpowiedzUsuńomg oni ske nie zabezpieczqli... XD ale prosze jak maja miec dziecko to niech nie bedzie tak jak w kazdych ze dziecko umiera...-,- bo to juz mnie denerwuje XD koooooooooocham <3<3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Angel ma temperament nie ma co xd. Końcówka <3
OdpowiedzUsuńO JACIE! TYLE NA TO CZEKAŁAM*.* JEZU CUDO ANGEL MA CHARAKTEREK I TO MI SIĘ PODOBA CZEKAM NA NASTĘPNY ZAPRASZAM DO SIEBIE ZOSTAW PO SOBIE JAKIŚ ŚLAD <3 KOCHAM XOXOXO http://tough-love-jb.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTyle czasu czekałam na tą scenkę. ^^
OdpowiedzUsuńOni się nie zabezpieczyli- będzie mały Justinek? :D
Nie ma to jak seks. W lesie. Po kłótni. Na zgodę. No nie mogę.
hahahah. Tak na łonie natury. Boże siedzę i śmieję się jak głupia.
Końcówka- najlepsza ever.:D Teraz idę Cię męczyć na ask'u. Haha. :)
okropna-rzeczywistosc.blogspot.com
oooo <3
OdpowiedzUsuńO jacież pierdziele! Ja tu się po początku rozdziału przygotowywałam na dramę, a Ty mi tu taką niespodziankę przygotowałaś! No dziewczyno! Zabiłaś mnie tym rozdziałem normalnie! Cudowny jest, zresztą tego chyba nie trzeba mówić, bo nigdy nie napisałaś rozdziału, który jest mniej idealny, niż w stu procentach! Wow! Seks w lesie na trawie!? No nie.. to się nazywa coś! Jeszczenigdy nie spotkałam się z czymś podobnym. Coś przeczuwałam, że w tym rozdziale może pojawić się wątek erotyczny no i, jak widać, nie myliłam się! Kurwa, świetnie to wszystko opisałaś, pozazdrościć po ptostu! Hoho, Angel na pewno nie zapomni swojeo pierwszego razu. Nie dość, że z Justinem, to jeszcze w lesie hehehehe. W momencie, kiedy ona na nim siedziała i powiedziała, że Justin zbladł, kiedy otarła się o jego krocze, myślałam, że nie wyrobię ze śmiechu buhahahaha serio, no po prostu nie mogłam! Ona jest cudowna! Oni oboje są cudowni! I jeszcze to zdanie. 'Byłbym zapomniał... kocham cię.' Ugh. No piękne po prostu!
OdpowiedzUsuńEj ej ej, kolezanko. Czytałam sobie Twojego aska i widzę, że planujesz tu jakieś nieciekawe zakończenie. Cóż, ja aurat lubię nieszczęśliwe zakończenia i zastanawiam się, co Ty tam kombinujesz...
Kocham, jak zwykle. I Ciebie niby opuszcza wena? No błagam Cię! Każdy Twój rozdział jest doskonały ♥
black-tears-jb.blogspot.com
my-heaven-jb.blogspot.com
Tak, pewnie teraz większość osób czytających ten rozdział niemiłosiernie cieszy jape :) Włącznie ze mną !! :P
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział!!
O kurde! Nie mogę w to uwierzyć, jak Angel się tak nagle zmieniła..
Na początku była taka nieśmiała i wogule.
A teraz??
Nie mówię, że mi się ta zmiana nie podoba!!
Niech oni będą parą!! <3
Kochammm!!! xoxo
Czekam nn ♥
@TheKlaudiaK
Aaa !! Kocham to !:DD OMG on ją KOCHA!!!uwielbiam ten rozdzial ;>
OdpowiedzUsuńomg COOOO ? KIEDY NASTEPNY??? NIE WYTRZYMAM!!!! NAJLEPSZY <3
OdpowiedzUsuńHmm...Seks bez gumek ? ;oo
OdpowiedzUsuńA rozdział zajebiście zajebisty jak zawsze
xoxo <3
Luiza
Matko jedyna! Oni to zrobili i to w lesie !
OdpowiedzUsuńrozdział genialny i taka świetna końcówka :)
Wena na pewno wróci
trzymam kciuki
czekam na kolejny x
ineedangelinmylife.blogspot.com
Nie wiem, czy już wiesz, ale jeden z twoich blogów został zanalizowany na Niezatapialnej Armadzie: http://niezatapialna-armada.blogspot.com/2014/05/260-kiwaj-brewkami-przybij-zowia-czyli.html
OdpowiedzUsuńPS.: Mogłabyś mi wytłumaczyć co miał znaczyć tytuł tego bloga? Po co nadałaś opowiadaniu nazwę po angielsku, skoro nie umiesz złożyć poprawnie zdania?
Już tak nie sapaj anonimku, bo się udusisz. :*
UsuńWiem, przeczytałam, pośmiałam się i ani jedno słowo mnie nie zdenerwowało. Oni po prostu mają rację, a ja cóż.. Jak widać, moje początki nie wyglądały na to, że"wyewoluuję" na w miarę dobrą autorkę. Gdy zaczynałam, byłam kompletnie "inna". Inny styl pisania, małe pojęcie o błędach ortograficznych, interpunkcyjnych, mały zasób słownictwa. A jeśli chodzi o tytuł, to sama nie wiem co mnie natchnęło, żeby dać angielski. Pamiętam, że na pewno sama go nie stworzyłam, czyli wzięłam go z tłumacza, stąd te niepoprawne zdanie. :D
Mam nadzieję, iż usatysfakcjonowała Cię moja odpowiedź, bo już drugi raz próbujesz mnie zdenerwować? Dalej Ci nie wychodzi, skarbie. :D